Być dekoracją modernizmu

Majówka 2020 była inna niż wszystkie dotychczasowe. Wyjazdy i podróże odłożyliśmy na kolejne lata, a ja zostałem w Warszawie. Tęsknota za Gdynią zaniosła mnie na warszawski Żoliborz. Ta dzisiaj modna dzielnica artystyczna, stała się w latach 30-tych XX wieku, miejscem pierwszych modernistycznych doświadczeń w kontekście budownictwa spółdzielczego i społecznego. Znaczna część zabudowy dzielnicy, przetrwała II Wojnę Światową i do dzisiaj jest wizualnie czytelna. Jasne elewacje kolonii mieszkaniowych przypominają mi gdyńskie zabudowania przy alei Piłsudskiego, czy zespół domów na Grabówku. Gdy się przymknie oczy można nawet usłyszeć skrzeczenie mew nad dachami Żoliborza!

Zupełnie nieprzypadkowo, znalazłem się na ulicy Mickiewicza. Tam, po numerem 34/36, stoi warszawski Szklany Dom – budynek autorstwa Juliusza Żórawskiego. Ta modernistyczna kamienica (czy już gmach?) jest jednym z najlepszych warszawskich przykładów realizacji pięciu zasad  Manifestu Corbusiera (dom jest posadowiony na filarach, jest przekryty płaskim dachem – tarasem, ma wolną fasadę ze wstęgowymi oknami, oraz posiada wolnym plan pięter). Tego dnia budynek lśnił blasku majowego słońca, ale na pierwszy rzut oka wydał mi się jakiś goły…

To co wyróżnia modernistyczne projekty – jest ich cechą charakterystyczną – to prostota i funkcjonalność, dostosowanie do potrzeb człowieka, szycie ich pod wymiar Corbusierowskiego Modulora. Pomyślałem, że brak ozdobników, dekoracji, surowość, czy bezimienność funkcjonalistycznych domów kryje w sobie, oprócz wyrafinowanego piękna, tajemnicę jakąś tajemnicę. Czy może nią być ich odbiorca?

Ta architektura, nie jest przecież pozbawiona dekoracji, nie została odrapana z ornamentu. W majowy weekend, na warszawskim Żoliborzu, poczułem, że najbardziej lubię modernizm za swoiste współuczestniczenie, to ja staję się częścią formy, nie tylko jako użytkownik – Modulor, który wykorzystuje jego funkcjonalność, ale jako element dekoracji. Architektura modernistyczna tylko wtedy nabiera życia i tempa, kiedy są przy niej ludzie. Każdy z nas jest jej najlepszą ozdobą, stiukiem, gzymsem, progiem. Te domy, niczym dobra scena, ożywają dopiero pod naciskiem naszych stóp, rezonują naszymi głosami, nabierają koloru naszych ubrań, grają naszymi emocjami.

Szklany Dom w Warszawie, jakąś mistyczną, modernistyczną wspólnotą, przeniósł mnie do Śródmieścia Gdyni i pozwolił choć przez chwilę, być częścią tamtej architektury, która tak dobrze w życiu gra.

A jak Wasz modernizm – czy dekorujecie coś w swojej okolicy?